sobota, 10 stycznia 2009


Orędzie z Medziugorja 25 grudnia 2008. «Drogie dzieci! Biegacie, pracujecie, gromadzicie, lecz bez błogosławieństwa. Wy się nie modlicie! Dziś wzywam was, byście zatrzymali się przy żłóbku i medytowali o Jezusie, którego wam dziś przynoszę, aby was pobłogosławił i pomógł zrozumieć, że bez Niego nie macie przyszłości. Dlatego, drogie dzieci, oddajcie swoje życie w ręce Jezusa, by On was prowadził i bronił od wszelkiego zła. Dziękuję, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.»
Drodzy moi bracia i siosty, moja szanowna rodzino modlitewna! Powyższe słowa przekazała nam Krółowa Pokoju w święto Bożego Narodzenie. Ileż w nich rozżalenia, smutku i bólu. Przywykliśmy przeżywać nasze kolejne dni, tygodnie, miesiące i lata podobnie jak inni. A przeciaż POGANIE LUB CHRZEŚCIJANIE TYLKO Z METRYKI żyją tak, jakby Boga nie było. Tymczasem Ona, nasza Matka, jest obecna w naszym codziennym życiu, od początku dnia, w dni robocze i w święta. Każdy nasz dzień jest podobny jeden do drugiego, w tym samym środowisku, pośród tych samych ludzi, na których nie wywieramy wpływu. W swoim życiowym pędzie mamy cele i środki służące temu, by ten cel osiągnąć. Nie myślimy o błogosławieństwie i nie liczymy się z błogosławieństwem. Nie zaczynamy swojego dnia pracy od modlitwy i nie prosimy o błogosławieństwo. Odczuwamy pewność siebie, bo mamy pracę, mamy jakieś osiągnięcia i własne projekty. W rzeczywistości ten rutynowy bieg opanowuje serce, które zostaje poddane dyscyplinie, której musi się poddać każdy zawodnik: początek - start, zmierzenie czasu, zachowanie wszelkich zasad regulaminu itp. Życie wielu reguluje prawo pracy, regulamin w miejscu pracy, przepisy kodeksu drogowego, moda i trendy ogłaszane z witryn sklepowych, ekranów telewizyjnych i kolorowych magazynów. Poddanie się otaczającemu środowisku wyklucza wiarę i nadzieję z niej płynącą, wyklucza wszelkie błogosławieństwo. Przestajemy odczuwać, że Bóg pragnie działać przez nas, by zmieniać innych. Tymczasem my sami zaczynamy upodabniać się do znajomych z naszego środowiska, przestajemy się odróżniać, jesteśmy jak jajka w jednym koszu, jedno podobne do drugiego. Tu kończy sie apostolat i okazja, by stać się solą ziemi, światłem świata i zaczynem dla tego pokolenia. Czasem słyszę bezwstydne rozmowy mężczyzn i kobiet, nonszalancko przy tym palących papierosy. Mentalność tego świata, świata konsumpcji w każdej postaci i przywdziewanie na siebie masek, stały się obowiązującą zasadą wzajemnej komunikacji, by zyskać fałszywy prestiż. To mnie poraża. My wszyscy jesteśmy zarażeni tym bieganiem, o którym mówi Królowa Pokoju.Wierzący nie ma czasu, duchowny nie ma czasu, mama nie ma czasu, lekarz nie ma czasu, nikt nie ma czasu. Każdy dokądś biegnie, ale sam nie wie dokąd, ani po co. To jakaś dziwna choroba, która opanowała wszystkie stany, bez względu na wiek. Człowiek, który nie ma i nie znajduje czasu dla drugiego człowieka, nie znajdzie go również na modlitwę. Obserowałem i przyglądałem się ludziom, którzy twierdzili, że nie mają czasu dla własnej rodziny, dla swoich dzieci, swoich przyjaciół. Oni już utracili i jednych i drugich. Ci ludzie się nie modlą. Oni uparcie udowadniają, że nie mają czasu na modlitwę. Nigdy nie zapierają się Boga, lecz często mówią: «Jestem wierzący, ale nie mam kiedy praktykować wiary, nie mam czasu na modlitwę...» Tacy ludzie nie odnoszą sukcesu w rodzinie, przeżywają frustracje w wymiarze społecznym i najczęściej mijają się z powołaniem, jakiekolwiek by ono nie było. Powtarzają ciągle, że nie udało im się ukończyć takiej czy innej pracy. Kiedy są już blisko celu, w ostatniej chwili, wszystko im się wymyka. Ciężko jest żyć z takimi osobami, bo one zawsze szukają winnych za swoje porażki i oskarżają o nie wszystkich, począwszy od najbliższych członków rodziny, kolegów z pracy itp. Wraz z rozwojem techniki i środków komunikacji ten bieg, jakby jakaś plaga, ulega przyspieszeniu i powoduje coraz większą izolację jednostek. Człowiek nie otrzymuje już listów pisanych ręką, pisanych od serca, lecz otrzymuje SMS-y, chłodne i blade, jak cały ten wirtualny świat. Pęd życia oddala nas od siebie i niszczy naszą naturę, bo człowiek pragnie obecności drugiej osoby, pragnie poświęcić się dla drugiego. Każde osobowe spotkanie z drugim, ubogaca człowieka, uświadamia mu, że nie jest sam i nie jest zapomniany. Człowiek, który jest w ciągłym biegu, szybko się męczy, więc nie ma już ani ochoty, ani siły, by być z drugim lub dla drugiego. ... Pracujecie, gromadzicie, lecz bez błogosławieństwa. To mocne słowa. Nie wolno mi ich przemilczeć. Wielu ludzi opowiada o swoim życiu zatrważające historie: «Całe życie ciężko pracowałem, ciułałem, gromadziłem, a dziś zostałem sam, bez błogosławieństwa. Moja rodzina, moje dzieci nie szanują mnie, nie mam u nich uznania, uważają mnie za sfrustrowanego osobnika itp. Ciężko się słucha tego typu utyskiwań. Dlaczego więc zdarzają się sytuacje, których nikt sobie nie życzy? Ano dlatego, że wielu ludzi żyje i pracuje bez błogosławieństwa. Błogosławieństwo pochodzi od Boga. Poprzez modlitwę wylewa się na naszą pracę i rodzinę. Człowiek, który jest zabiegany i wciąż się spieszy, nie znajduje czasu na modlitwę, bowiem swoje zabezpieczenie widzi w robieniu kariery, w sprytnych zabiegach oraz w owocach swojej pracy. Nie modlicie się! Ta prawda potwierdza chorobę, na którą cierpią nasze współczesne rodziny. Stanowi znak, że nie uwierzyliśmy do końca Maryi i nie żyjemy Jej orędziami. Królowa Pokoju prosiła, abyśmy codziennie odmawiali różaniec. Modląc się, uczymy się modlitwy. Modląc się, zachęcamy innych do modlitwy, ponieważ modlitwa rodzi wspaniałe owoce. Przez modlitwę uzyskujemy błogosławieństwo dla naszej pracy, studiów, naszych pól, naszego krzyża i naszych cierpień na każdy dzień, każdy tydzień naszego życia. Wielka to pokusa w naszej słabości, jeśli z błahego powodu odkładmy modlitwę rodzinną, lub całkiem z niej rezygnujemy. Bez modlitwy nie nastąpi odrodzenie rodziny, parafii i Kościoła. Mistycy mówią, że modlitwa dla duszy, jest jak oddychanie dla ciała. Nasza Matka powtarza to samo. Takie jest również doświadczenie Kościoła. Człowiek żyje, dopóki oddycha, więc żeby ciało mogło żyć, musi oddychać. Wszystkie trujące toksyny wydalamy z organizmu poprzez oddychanie. Podobnie jest z duszą. Modlitwa dostarcza duszy wciąż nowe zdroje Bożych łask, pozbywając się przy tym złych nawyków i grzechów. Modlitwa ma moc przemieniająca dla każdego człowieka i zawsze przynosi owoce. Jeśli jednak modlitwa nas nie przemienia, my musimy zmienić naszą modlitwę. Modlitwa musi płynąć ze skruszonego i pokornego serca. Prawdziwa modlitwa zaczyna się dopiero wtedy, gdy człowiek pojedna się z każdym i wybaczy każdemu z serca i duszy. Tak więc, jest to akt miłości i całkowitego poddania się woli Bożej. Modlitwa wychowuje do pokory i umacnia naszą wiarę w Boga. Człowiek, który się modli, zawsze znajdzie czas na modlitwę i będzie go miał coraz więcej, ponieważ miłuje, ponieważ bez modlitwy żyć już nie może. Wezwanie naszej Matki - «Drogie dzieci, oddajcie swoje życie w ręce Jezusa, by On was prowadził i bronił od wszelkiego zła.» jest tyleż mocnym, co czułym wezwaniem. Bez Jezusa, nasz trud, nasze zabieganie, jest jałowe, puste i daremne. Nasze działania razem z Jezusem zyskują skuteczność i Jego błogosławieństwo. Po prostu są chronione od wszelkiego zła. Bez Jezusa człowiek w swoim życiu nie znajdzie ani pokoju, ani spokoju. Święta Bożego Narodzenie uczą nas służby Jezusowi i powierzenia Mu siebie samego. Dlatego Matka prosi, byśmy zatrzymali się przed prawdą żłóbka, stajenki i zamkniętych drzwi. Prosi, byśmy medytowali o Jezusie, którego Ona nam daje, by nas pobłogosławił. Ona, która, jak pięknie powiedział Bendykt XVI, Boga ludziom na świat przyniosła, daje swojego Syna, by nas pobłogosławił i oświecił, by nasze serca rozpoznały, że bez Niego, ani świat, ani my sami, nie mamy przyszłości. On po to stał się człowiekiem, by nas zbawić, odkupić i wybawić od wszelkiego przekleństwa, by obdarzyć nas swoim pokojem i błogosławieństwem. Każdy z nas potrzebuje Jego pokoju i błogosławieństwa: dziecko, rodzice, duchowny, świecki itd, bo przecie chcemy żyć szczęśliwie, bez piętna przekleństwa. W tym miesiącu modlimy się w następujących intencjach: Za każdego z nas, o wprowadzenie w życie zasady św. Benedyktyna: Módl się i pracuj! Aby nie dotknął nas lęk i strach przed «kryzysem» rozgłaszanym przez ludzi, którzy w pogoni za zyskiem budowali i gromadzili materialne dobra bez Boga. Praca i modlitwa stanowią o godności czlowieka. Za naszą rodzinę modlitewną, by jej członkowie, z zapałem i miłością, odnowili codzienną modlitwę różańcową w swoich rodzinach. O błogosławieństwo i pokój w Nowym 2009 roku dla Kościoła i świata, pomiędzy ludźmi i narodami. Uczmy się od św. Franciszka, jak nieść ludziom pokój i Ewangelię, jak modlić się, jak oddawać chwałę Bogu. Kościół w tym roku obchodzi jubileusz 800 - lecia powstania Zakonu Franciszkanów. Drodzy bracia i siostry, to orędzie na początek nowego roku jest znakiem i mocnym wezwaniem dla nas wszystkich. Odpowiedzmy z miłością i z nowym zapałem na to wezwanie. Należymy do tych, którzy odczuli wewnętrzną potrzebę odpowiedzi na wezwanie Królowej Pokoju. Odnów i umocnij w sobie to postanowienie. Na kolanach modlę się za każdego z was.


Wasz oddany brat o.Jozo Zovko


Široki Brijeg., 28.12.2008.