poniedziałek, 2 marca 2009

Błękitne oczy Veroniki

Błękitne oczy Veroniki
Margate, Afryka Południowa, 9 sierpnia 1998

Veronica nie śpi. Czy dziwne gorąco, które rozgrzewa jej serce, sprawi, że będzie przytomna aż do świtu? Na szczęście Alex, jej mąż, wydaje się zanurzony w zdrowym, głębokim śnie. Veronica zaczyna się modlić, a raczej „rozmawiać z Jezusem”, gdyż właściwie nie zna innych modlitw niż te, które płyną wprost z serca. Nawet gdy odmawia Ojcze nasz, ma się wrażenie, że sama ułożyła słowa, tak wiele wkłada w nie uczucia.
Jest jeszcze noc, gdy Veronica postanawia przenieść się do salonu, siada tam w fotelu stojącym naprzeciw krzyża. Tu może się modlić swobodniej. Ofiaruje Jezusowi każdą radość i każdą łzę, On najlepiej zna jej przeżycia. Veronica kocha Go tak, że trudno to opisać. Jej największą radością jest powierzanie Mu najprostszych codziennych spraw, różnych sytuacji, bliskich osób, a potem pytanie Go: „Co o tym myślisz? Jak mogłabym Ci w tej sprawie pomóc?”.
Veronica nie wie, ile czasu upłynęło. Jak długo już się modli? Nagle jej uwagę przykuwa coś niecodziennego. Twarz zaczyna ją palić, ogarnia ją światło, coraz silniejsze... Co się dzieje?
Całkowicie niewidoma
Veronica urodziła się w Afryce Południowej, w rodzinie, w której było ośmioro dzieci, w katolickiej rodzinie o bardzo silnej i prostej wierze. Cały dom rano chodził na Mszę, wieczorem na nieszpory, razem odmawiał różaniec. W niedzielę lubili chodzić na Msze afrykańskie z zachwycającymi śpiewami. Nie dyskutowano o tej pobożności, była czymś naturalnym, częścią ich życia, taką jak praca, posiłek czy sen. Jednak mała Veronica od urodzenia dźwigała krzyż: odklejenie siatkówki w obu oczach niemal zupełnie pozbawiło ją wzroku. Gdy była dzieckiem, przestała widzieć lewym okiem, podczas gdy prawe ledwo widziało, jakby za ciemnoszarą zasłoną. W 1977 r. stała się całkowicie niewidoma. Jednak jej twarz nie przestała być niezwykle piękna.
W 1956 r. wyszła za mąż za Alexa, dyrektora finansowego dużej firmy odzieżowej, i urodziła czworo dzieci. Alex okazał się aniołem, który zstąpił z nieba. Bóg go postawił, by stał przy Veronice i chronił ją jak cenny skarb. Należał do tego gatunku mężów, którzy potrafią kochać żonę czułą i spokojną miłością czerpaną wprost z serca Bożego.
Tej nazwy nie da się wymówić
Tak więc tej nocy niewidomą Veronicę ogarnęło światło. W pierwszej chwili się przestraszyła, serce zaczęło jej walić jak młotem. Potem spostrzegła, że w tym świetle stoi przed nią mężczyzna, a jest nim Jezus. Czy było to rzeczywiste objawienie, czy wizja? Mało ważne. Veronica widziała Jezusa, lecz był On skąpany w tak wielkim świetle, że właściwie miała jedynie świadomość Jego obecności. Jezus wyciągnął do niej ręce i powiedział:
— Chodź, wstań i módl się ze mną! Ukazał jej w tym momencie wioskę położoną na wzgórzach. Veronica nic nie rozumiała. Ujrzała kościół, dwie wieże, na każdej krzyż, trzy okna w arkadach. Widzi też wnętrze kościoła, zauważa drugi witraż po prawej, ukazujący Zwiastowanie. Zanim stała się zupełnie niewidoma, trochę podróżowali z Alexem, byli w Izraelu, w Lourdes, w Fatimie, ale tego kościoła nigdy nie widziała. Wioski również.
Jezu, nie znam tego miejsca.
Jezus patrzy na nią, uśmiecha się i mówi: — Medjugorje. Tam dam ci światło i pokażę drogę. Po tych słowach zniknął.
Veronica siedzi w fotelu zmieszana Znowu nic nie widzi. Usiłuje zrozumieć, co się stało i co może się stać. Alex odnajduje ją we łzach, ale są to łzy radości. Niepokoi się jej stanem i słyszy przedziwną wiadomość:
— Alex, posłuchaj! Przyszedł do mnie Jezus, powiedział, że mamy jechać do Medjugorje, iść z Nim i się modlić, i że tam „,da mi światło i wskaże drogę”
— Co takiego? Medjugorje?
Alex powtarza nazwę miejscowości trzy razy. Spuszczają nosy na kwintę Co za dziwna nazwa? Veronica szczegółowo opisuje wioskę, a Alex rysuje ją ołówkiem, wioskę i kościół. W ciągu następnych dni wydzwaniają do wszystkich biur podróży. Ale wszędzie to samo. Nikt nie słyszał tej dziwnej nazwy, nikt nie ma pojęcia, gdzie to może być, a oni nawet nie znają nazwy kraju. Miejscowość nie znajduje się na żadnej mapie, w żadnym przewodniku turystycznym Alexa spotyka porażka za porażką. Jednak dwa tygodnie później słyszą w słuchawce rozradowanego jak nigdy dotąd, przyjaciela:
— Wracam z fantastycznej pielgrzymki. To mała wioska w Bośni, Matka Boża ukazuje się kilkorgu młodych. Musicie tam koniecznie pojechać. Wrażenie ogromne. Nazywa się Medjugorje.
— Medjugorje?
Przyjaciel wyjaśnia, jak dostać wizę, i po załatwieniu fury spraw administracyjnych Alex i Veronica wsiadają do samolotu. Mają jedną busolę: robić to, co Jezus polecił Veronice.
Po przyjeździe do Medjugorje wynajmują samochód i oglądają wieś. Alex nic nie mówi, patrzy uważnie... i nagle woła:
— Veronica, jesteśmy na miejscu! Kościół, dwie wieże, wielki krzyż na szczycie góry. Mam wrażenie, że już widziałem tę wioskę, wygląda dokładnie tak, jak ją opisałaś. Zachowują się w samochodzie jak dwójka podekscytowanych dzieci. Alex dokładnie opisuje wioskę, a Veronica chłonie każdy szczegół — potwierdzenie jej wizji, niczym pocałunek Jezusa w sercu. Jezus jej nie oszukał! W ciągu dwóch dni, wsparta na ramieniu Alexa, przemierza Medjugorje i uczestniczy we wszystkich punktach programu proponowanego przez parafię. Mieszkają u Miry Ostojić i z podziwem słuchają świadectwa tej rodziny, która z całego serca stara się żyć orędziami Gospy.
Trzeciego dnia Mira prowadzi ich do Vicki, która zwraca się do różnojęzycznych grup pielgrzymów.
Alex stara się chronić Veronicę przed tłumem, cisnącym się wokół schodków, z których mówi Vicka. Ale oboje są ściśnięci jak sardynki, nie mogą zrobić najmniejszego ruchu. Gdy Vicka przychodzi i zaczyna się modlić, wszystkie oczy są w nią wpatrzone, a najniżsi wspinają się na palce, żeby lepiej ją widzieć. Alex szeptem opisuje Veronice, co się dzieje, gdy nagle zdumiony tym, co widzi, mówi:
— Veronica, Vicka patrzy na ciebie. Uśmiecha się do ciebie! Uśmiecha się do mnie! 0, jak bym chciała móc ją zobaczyć!
Najdziwniejsze jest jednak to, że na oczach około pięciuset osób Vicka nie poprzestaje na posyłaniu uśmiechów Veronice.
— Schodzi ze schodków... patrzy na ciebie... idzie do ciebie...
— Och, Alex, gdybym tylko mogła ją zobaczyć, to byłoby cudownie — powtarza Veronica.
Nagle czuje jakąś dłoń, spoczywającą na jej oczach. Osłupiała ze zdziwienia skupia się całkowicie na słuchaniu, bo słyszy nad sobą ten dziwny obcy język, ten sam głos, który słyszała wcześniej. To Vicka. Vicka przyszła modlić się za nią, za jej piękne błękitne oczy. Po długiej modlitwie Vicka zdejmuje rękę i Veronica czuje, że jej prawe oko ożyło... Widzi!
—Widzę! —woła.
Czy to jej się śni? Ależ nie, wszystko dzieje się naprawdę. Pierwsze co widzi to twarz Vicki i rozświetlający ją cudowny uśmiech. Ale wizja ta trwa tylko moment, bo Vicka przyciąga Veronicę do siebie i ją przytula. Tuli ją z taką czułością że Veronica jakby dotykała nieba w tej osobie małej służebnicy Gospy. Alex płacze z radości.
Veronica odzyskała wzrok. Wiadomość roznosi się lotem błyskawicy. Po wieczornej Mszy ojciec Slavko prosi Veronicę, by podeszła do ołtarza i odmówiła Magnificat wobec pełnego kościoła. Ma rację: Veronica stała się chodzącym Magnificat — nie przestaje dziękować Bogu, który pozwolił jej znów widzieć. Wcale nie liczyła na takie uzdrowienie.
Ale Jezus nigdy nie daje uzdrowienia fizycznego, nie dotykając w pewien sposób całej osoby, gdyż wszystkie Jego dary są skierowane ku największemu uzdrowieniu, jakim jest uzdrowieniu duszy, które trwa na wieki. Veronica nie przestaje powtarzać sobie słów, które usłyszała owej nocy w Margate: Tam dam ci światło i pokażę drogę.
—A droga? Co mają robić?
Po tym uzdrowieniu droga sama się przed nimi otworzyła. Spontanicznie zaczęli pracować, by dotrzeć do tych wszystkich, którzy w Afryce Południowej nie znają jeszcze miłości Boga. Kitka miesięcy później zaproponowałam im współpracę z nami, stali się naszą mała ekipą Children of Medjugorje w głębi Afryki. Nie byłam świadoma, co robię... Przekroczyli moje wszelkie oczekiwania. Bez żadnej wcześniejszej formacji pomocnej do bycia apostołem, bardzo prostymi środkami, często czuwając w nocy, duszą i ciałem oddali się temu, by dać poznać innym to, co odmieniło
ich życie. Dzięki nim orędzia z Medjugorje zagościły w tysiącach domów, uratowały niejedno życie, ożywiły wiarę, która była już u wielu martwa, przyniosły nadzieję i szeroko zasiały radość.
Apostołowie czasów ostatecznych
W Medjugorje Gospa ma swoich małych proroków i w ciągu szesnastu lat pracy dla Niej nauczyłam się rozpoznawać ich pewne wyraźne cechy wspólne: są prości i pokorni, po królewsku wolni od myśli: „co o mnie powiedzą inni”, nieustannie karmią się słowem Bożym i orędziami z Medjugorje, nie powstrzymują ich żadne przeszkody i, rzecz przedziwna, są jakby od wewnątrz przekonani, o co mają prosić w modlitwie. Rezultat: otrzymują niemal wszystko, o co proszą. To mała armia Gospy, jej małe „komando”, które dotrze wszędzie. Tam, gdzie wielcy potrzebują innych wielkich, by im otwierali drogi, ci mali prorocy nie kłopoczą się niczym: mają aniołów, świętych i to jest o wiele skuteczniejsze. Słońce nie zachodzi, jeśli Veronica nie ma do opowiedzenia jakiejś pięknej historii z serii: „Co Pan uczynił dla tej czy innej osoby, w takiej czy w takiej sytuacji...”. Można to nazwać „byciem Podłączonym do nieba”. Spotka księdza, który zbyt lekko traktuje swe kapłaństwo? Natychmiast staje się jego duchowym dzieckiem i nie przestaje błagać Boga oraz wszystkich świętych tak długo, aż ksiądz wyznaje z płaczem swoje grzechy i zaczyna życie od nowa. Widzi młodego w depresji, widzi, że grożą mu narkotyki czy grzech nieczystości? Pan szepce jej do ucha, jaki jest powó jego cierpienia. Staje się jej synem, nosi go w swym łonie z czułością, modli się niczym Mojżesz na górze i jak ci prorocy, którzy nigdy nie dają Bogu spokoju. Potem udaje jej się dotrzeć do tej młodej osoby, porozmawiać z nią i człowiek ten ożywa. Veronica umie „brać Boga na uczucia”, to jej sekret. Oczy Veroniki przypominają kolorem morze, błękit czystszy niż Morze Śródziemne w lipcowym słońcu. Dlaczego Jezus uzdrowił tylko jej prawe oko? Z pewnością z miłosierdzia. Pewnego dnia Veronica zwierzyła mi się, że w pewnym sensie wolała być niewidoma, niż widzieć, gdyż patrzenie może stać się bardzo dużym rozproszeniem dla serca. A poza tym jest dziś tak wiele rzeczy brzydkich... Jezus wziął to pod uwagę: zachował lewe oko tylko dla siebie, by Veronica kontemplowała Go i czerpała z Niego siłę. Uzdrowił prawe oko, by pozwolić Veronice spotykać się z nędzą świata i odcisnąć na niej Boże piękno.

+ Siostra Emmanuel Maillard